Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na ulicy zapadał już mrok, rozświetlany zapalanemi właśnie matowemi księżycami elektrycznych lamp. Dążył w kierunku Lilenstrasse, chwilowo zadowolony i oszołomiony wielką, nigdy nie posiadaną sumą pieniędzy. Pies, który się wymknął za swym panem, też inaczej wyglądał, czysty i w ozdobnej obroży.
Na rogu ulicy zaczepiła go wątła dziewczyna, napół zmarznięta.
Izaak zrozumiał jej nieprzyzwoity gest i zdjęty współczuciem, podążył za nią. W mieszkaniu, gdzie został wprowadzony, było już kilka osób w rozmaitym wieku i o różnej powierzchowności.
Pies, podążający za nimi, chciał się wcisnąć za swym panem, ale został zatrzymany właśnie przez Izaaka, który chciał go zostawić w korytarzu. Pies jednak nie ustępował, umyślnie wsadził łapę między drzwi i framugę. Izaak kopnął go, ale pies nie dał i teraz za wygraną, kiedy drzwi otwierały się, ustępował, a kiedy zamykały się, znowu wsuwał głowę lub łapy.
Czuł widać, że i on może coś skorzystać w tym lokalu, gdzie przyjmowano jego pana.
Kobieta odezwała się:
— Niech pan go puści, nie szkodzi, taki ładny pies — wzięła go za obrożę i wprowadziła do pokoju,
Owionęła go fala mdłego ciepła. Powietrze przesycone było wonią pudru i perfum i jakichś medykamentów. Weszli do drugiego pokoju. Towarzyszka usiadła na kanapie, nie rozbierając się, i tupiąc nóżkami, by je rozgrzać, zagadnęła Izaaka:
— Pan na chwilę, czy na całą noc?
— Na całą noc — rzekł po chwili namysłu, przypatrując się jej bacznie.
Dziewczyna była filigranowa, ale zgrabna i miała jakiś nieuchwytny, kobiecy wdzięk, była szczupła, ale nie chuda. Była to jedna z tych małych, wdzięcznych kobietek. Zresztą, osiem lat nie widział kobiety.