Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nek? Dom nasz poweselał, trochę przy tej dziewczynie — dodała.
Podeszła po cichu do drzwi i zapukała, ale lokatorka nie odzywała się. Staruszkę ogarnął niepokój, gdy wtem drzwi otwarły się, a na progu ukazała się Róża z zaczerwienonemi od płaczu oczami, płonącemi blaskiem podniecenia. Jakiś wyraz zdecydowania, zaciętości i rozpaczy jednocześnie malował się na jej twarzy. Staruszka nigdy ją taką nie widziała, spoglądała więc na nią z trwogą i przemagając wzruszenie, przemówiła do niej, biorąc ją za rękę:
— Dziecko drogie… co ci jest, zastanów się, co się z tobą dzieje?
Róża podniosła głowę, ocknęła się jakby z letargu i wyrzekła smutnym głosem:
— Ach, to pani… — i czule pocałowała staruszkę w rękę.
Ta przycisnęła ją do siebie i chciała pocałować w twarz, lecz Róża cofnęła się w tej chwili gwałtownie, wyrywając rękę swą, a całus ten zawisł w powietrzu. Drżącym głosem zaś mówiła:
— Pani, ja… ja… nie jestem warta, by mnie całować.
Przy tych słowach upadła, jak długa do nóg staruszki, szlochając tak głośno, że stary właściciel mieszkania, słysząc to, pośpiesznie skierował się do pokoju, a widząc tę scenę, widocznie wzruszony przystąpił do leżącej i zaczął serdecznie przemawiać do niej i uspakajać, usiłując skłonić ją do powstania i przepraszając za