Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Człowiek obejrzał się lękliwie do okoła, po czym nieśmiało zapukał do drzwi. Zrobiło mu się nieswojo na widok znienawidzonej twarzy pasera.
Dłuższą chwilę obserwowali się nawzajem. Człowiek chciał coś powiedzieć, lecz słowa uwięzły mu w gardle. Paser świdrował go wciąż małymi, chytrymi oczkami, po czym wydał okrzyk zdziwienia:
— Kogo ja tu widzę? Jak się masz Romciu? Wyglądasz!.... Ha-ha-ha. Chodź no tu! Siadaj brachu!
Usiadł na wpół żywy na krześle. Bryłka, widząc to, poradził wypić natychmiast pół szklanki gorzały.
— Niema jak porządną „kirę“ zrobić braciszku. Jedyne lekarstwo na wszelkie dolegliwości. No, czy przypadkowo też nie myślisz zostać uczciwym człowiekiem, jak każdy z was, który „wykraka“ się z ciupy?...
Bryłka roześmiał się lekceważąco klepiąc go przy tym po ojcowsku po ramieniu.
— Dlaczego mam o tym nie myśleć, chętnie pozbyłbym się tego przeklętego życia. A ty, stary, nigdy nie myślałeś o tym?
Bryłka spuścił głowę jakby się wstydził i odparł:
— Nie raz synku o tym myślałem. Nigdy jednak nie znalazłem drogi, do lepszego spokojnego życia.
— Gadaj co mam robić teraz ze sobą. Poradź, masz więcej doświadczenia niż ja. — zaryzykował przybyły.
— Co tu radzić, zamyślił się Bryłka i usiadł koło niego, obejmując go ojcowskim spojrzeniem. Radzę