Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mojej żonie Emmie — wytrwałej współpracowniczce
książkę tę poświęcam
AUTOR

ROZDZIAŁ I.

Furta głównej bramy ciężkiego więzienia zatrzasnęła się z wielkim hałasem. Człowiek został wypchnięty na ulicę. Był wolny...
Głowa pękała mu z nadmiaru szczęścia. Oto doczekał się nareszcie upragnionej chwili, gdy mógł skierować swoje kroki dokądkolwiek chciał.
Jesienny chłód przenikał go całego, przedzierał się przez jego zniszczone ubranie, wydatnie zmniejszając tym jego radość. Dokuczliwa myśl, dokąd się udać, gdzie spędzić „pierwszą noc“, świdrowała jego naprężony mózg, wyrywając go ze świata fantazji w którym tkwiła jego osobowość, zamknięta dotychczas w czterech ścianach celi więziennej.
Szedł przed siebie, wymachując rękami, nie zdając sobie całkiem sprawy dokąd? Nigdy jeszcze nie czuł się takim nędznym wyrzutkiem, niepotrzebnym człowiekiem, jak w tej chwili.
Nie zorjentował się nawet, kiedy i w jaki sposób znalazł się przed drzwiami znanej sobie doskonale „meliny“.