Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

już mnie obrzydło: kradzieże, kobiety.. Mam już tego dosyć!!
— Fe! Ty tak nie mów! Wolę na wolności być głodnym i bez dachu nad głową, niż za kratą najedzonym! Wolność — to najdroższy skarb człowieka! — tak zawsze mówił mój ojciec.
— Wolność jest dobrą rzeczą — odparł Romek zgorzkniały, kiedy jest co robić ze swoją wolnością. Żyć pod strachem, że lada chwila można ją utracić jest gorzej, niż więzienie. Tam nie boisz się już niczego. Eksmisji tam nie dostaniesz nigdy! Chyba, że aż na tamten świat!!!
Tak! taki już nasz los, kochany przyjacielu; Jesteśmy jeszcze młodzi, poco więc myśleć o śmierci? Pomyślimy lepiej, jak dziś zarobić na jutrzejszy obiad — roześmiał się na pozór beztrosko Roman.
— Masz rację! Niech będzie, jak ty chcesz! Wal do środka, może Pan Bóg nam dopomoże i podsunie ci tłustego frajera. Ja będę na ciebie czekał na ulicy. Nie myśl czasem, że we mnie serce tak samo nie będzie bić na ulicy, jak u ciebie przy robocie. Przeżyję to samo, co ty! Powiem ci prawdę! Wolę samemu działać, niż czekać na ulicy.
Romek wszedł nareszcie do hali dworca. Dworzec aż roił się od ludzi, i pełen był hałasu. Usiadł na jeddnej z ławek, obserwując pasażerów. Wprawnymi oczyma wyławiał z pośród wszystkich kandydatów, ofiary... Ten frajer z żółtą skórzaną walizką, z pledem przerzuconym przez ramię, widać jest cudzoziemcem. Ta frajerka w żałobie niepewnie trzyma w ręku to-