Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściu miesięcy, gdy przekonam się, że byłaś mi wierną, ożenię się z tobą — wyrzucił wspaniałomyślnie.
— Mnie tam za jedno, będę ci wierną kochanką, tak jak i wierną żoną. Grunt jest miłość wzajemna, a nie ślub.
— Masz rację, moja kochana! Biada takiej miłości, gdzie tylko więzy małżeńskie mają utrzymać równowagę. Gdy pokocham kobietę, a ona jest mi wzajemną, poco jest mi potrzebny ktoś, aby dał pozwolenie na miłość?... Miłość na wiarę wzajemną ma tę dobrą stronę, że mąż albo żona nie mogą sobie grozić formalnym rozwodem. Prawdziwa miłość nie potrzebuje żadnych umów i formalności. Prawa natury nie znają przepisów, które różni kombinatorzy stworzyli dla swoich wygód. Miłość przychodzi sama i sama odchodzi. Nie potrzebuje ona, by ktoś ją wiązał i rozwiązywał. Miłość przychodzi sama, jak życie i śmierć, bez z góry ułożonego planu.
— Ach, jak ty pięknie mówisz o miłości. Mów jeszcze, kochany, mów! — szepnęła.
Podniecony swoją wypowiedzianą filozofią o miłości, chwycił ją, przyciskając do siebie męskimi ramionami, a usta znów połączyły się, parzącymi do bólu, pocałunkami. Wybuch zmysłów był tak silny, że czuł, jakby rozpalony gorący płyn przepływał mu po ciele. Ręce same magnetycznie błądziły. A ona pod dotykiem palców konwulsyjnie drżała. Doznał wrażenia, jakby ten żar, który bił od niej, palił jego ciało i nerwy.
O! Jak straszna jest wtedy miłość, kiedy zmysły