Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po zjedzeniu obiadu, poczuł się trochę pewniejszy siebie, udając się na swoją melinę. Ciekaw był, co tu zaszło, podczas jego nieobecności. Domyślał się, że coś nowego zajść musiało.
Bryłka przyjął go bardzo surowo. Od progu, zły, zawołał:
— Łapserdaku jeden! tak mi się wywdzięczasz za moją litość nad tobą. Przygarnąłem cię do porządnego domu, a ty, draniu, tak postępujesz. Jeszcze dziś wynoś mi się stąd. Zapłacisz mi za wszystko, czekaj! Na „dyntojrę“ cię wezwę. Krew z żył ci wytoczę, ważny złodzieju! Gdyby nie ja, pod mostem melinowałbyś. Teraz, gdy ja i Brytan zrobili z ciebie człowieka, całego pana grasz!... Ja cię nauczę rozumni! groził pięściami w jego stronę.
— Czego się tak żołądkujesz, królu kochany?! — odparł Roman szyderczo. — Zamknij „jadaczkę“, to lepiej zrobisz.
Romek wiedział z doświadczenia, że w tym świecie na różne napady słowne należy z miejsca zareagować, starając się używać dobitniejszych zwrotów i słów, któreby trafiły do przekonania. Przez co też, nie wiedząc nawet, o co idzie, starał się przybrać minę pewnego siebie. Po chwili, kiedy zauważył, że Bryłka zmięszany jego odpowiedzią, zmiękł trochę, zaatakował go.
— Słuchaj no, stary „Leser“. Jedno cię poproszę, licz się ze słowami. Jesteś, co prawda, starym złodziejem. Ale nie jestem głupszy od ciebie. Starsi