Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pobraliśmy się — mrugnął do Romka porozumiewawczo.
— Dobrze, dobrze, ojczulku kochany! Jak pozwalasz, to możemy tu pozostać razem. Ale mam dzisiaj tyle pracy! Muszę pójść do krawcowej jeszcze i do koleżanki.
— Radzę ci, córeczko, zerwać z twoją koleżanką. Córka Bryłki nie jest dla ciebie odpowiednią koleżanką. Słyszałem, że ona żyje z Brytanem, nie patrząc na to, że ma żonę i dzieci.
— Ludzie wiele mogą wymyśleć. To nieprawda! Ty, ojczulku, jesteś zbyt łatwowierny. Myślę, że gdyby ktoś przyszedł do ciebie i nagadał na mnie strasznych rzeczy, tak samo uwierzyłbyś.
— Co do ciebie, dziecko, jestem pewny! Zabiłbym jak psa każdego, kto by się odważył na ciebie coś podobnego powiedzieć.
Stary machnął w powietrzu ręką, jakby się zamierzał uderzyć kogoś, i skierował się ku drzwiom.
Nie zdążył drzwi zamknąć za sobą, gdy Irka schwyciła Romka za rękę, pociągając go za sobą.
— Teraz jesteśmy już nareszcie sami. Czekaj! — zawołała zrywając się nagle. — Muszę drzwi zamknąć na klucz!
Zabawa trwała długo. Romek, pomimo wszelkich starań, musiał uznać siebie za zwyciężonego: Irka okazała się wytrzymalszą na polu bitwy...
Gdy po południu opuścił jej dom, zataczał się na nogach jak pijany. Przysięgał sobie, już po raz setny:
— Więcej z kobietami nie obcuję już!...