Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głośno, że cię przebudził, ojcze. Prawda, że nie gniewasz się na mnie, papo, za tę całą śmieszną awanturę. — Przytuliła się, jak kotka, do ojca.
— Za co mam się gniewać, córeczko? — odparł stary, głaskając ją pieszczotliwie. To nie twoja wina, kochana. Zresztą, gdyby to nawet nie był twój narzeczony, ale obcy „swój chłopak“, który szuka ukrycia, przed tajniakami, tak samo nie miałbym ci to za złe. Jest to obowiązek każdego z „naszych“ przemelinować każdego przed policją. Bardzo ładnie postąpiłaś — pochwalił stary. — Córka Pechowca inaczej postąpić nie mogła. Co ty na to, Romciu. Porządna koza, co? Będziesz z niej miał żonę, daj Boże każdemu z nas takie szczęście.
— Niech mnie Bóg broni; — dopowiedział sobie Romek w duchu, i po chwili odparł:
— No tak! To wszystko zależy od wychowania. Irka wzorowo jest wychowana przez ojca i dla tego umie sobie poradzić w każdej trudnej sytuacji. Od razu orientuje się, jak ma w krytycznych chwilach postąpić. Dumny jestem doprawdy z takiej mądrej i poradnej narzeczonej.
Irka uszczypnęła go tak silnie w kolano, że aż podskoczył. Zrozumiała, widać, ironię powyższych słów.
Stary, rad z Romana, zaprosił go na „kieliszek“, wieczorem. No, dowidzenia synu, — mówił, szykując się do wyjścia. — Możesz tu jeszcze pozostać trochę i pogawędzić sobie. Musicie lepiej się zapoznać ze sobą. Oho! Ja gruntownie znałem swoją żonę, zanim