Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złodzieje są tylko silni w gębie, a młodsi pięścią. Czy zrozumiałeś mnie teraz?
Bryłka wybałuszył oczy, jakby się pytał: — Skąd takim cwaniakiem od razu? — po czym plunął na ścianę, zbliżając się do Romka.
— He, ty! do kogo tak mówisz?
— Do ciebie, stary kombinatorze!
— Do mnie? Jeszcze raz powtórz, a zrobię cię o głowę krótszym. Brytan! Brytan! — krzyknął na głos. Słyszysz, jak pięknie śpiewa ten frajer!
Brytan wysunął się z drugiego pokoju, a za nim, szyderczo śmiejąca się, Felcia. Trzymali się za ręce, jak zakochani i patrzyli wyzywająco na Romka.
— Moje uszanowanie, panie radco! — zawołała Felcia. Jak tam nocna przygoda? Myślałeś, że odgadłeś adres. Nie jestem Irką, co kto chce może ją mieć!... Tu zwróciła się do Brytana. Mówię ci, że tak gwałtownie mnie zaatakował, że ledwie wyrwałam się z jego rąk. Nigdy bym nie uwierzyła, że się ośmieli uczynić coś podobnego. Widząc, że nic z tego nie będzie, wyniósł się prędko za drzwi.
Wszystkiego się spodziewał usłyszeć, ale nie to. Nie namyślając się długo, odparł:
— Znałem i znam dużo kokot, ale taką wyrafinowaną jak ty, jeszcze nigdy nie miałem „zaszczytu“ spotkać. Tylko Bryłka może mieć taką córeczkę...
Stary rzucił się na Romka pięściami. Odepchnął go. Wtem nagle poczuł, jakby go pszczoła ugryzła. To Felcia scyzorykiem żgnęła go w plecy. Chwycił ją za rękę, a Brytan uderzył go pięścią między oczy.