Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Opamiętywał się jednak i postanowił nie ulegać jej pokusom. Musiał zebrać siłę woli, by się wyrwać z jej słodkich ramion, którymi go objęła. Nie dowierzał jej miłości, z którą oświadczyła mu się teraz. Podejrzewał raczej, że robi to z wyrachowaniem dla swoich celów. Pchnął ją od siebie i prędkim susem znalazł się na ulicy.
Gdy stanął przy drzwiach gdzie mieszkała Irka nasłuchiwał chwilę i odemknął drzwi. Irka chwyta go w objęcia...
Romek musiał jej przypominać, żeby się zachowywała ciszej, by nie przebudzić ojca. W odpowiedzi na te słowa, zachowywała się jeszcze głośniej. Nic już nie rozumiał. Jego zdziwienie było jeszcze większe, kiedy ktoś zapukał nagle trzykrotnie do drzwi. Pukanie to było ciche i równomierne, jak to zwykle praktykuje się w umówionych znakach. Irka na to pukanie zerwała się nagle z łóżka, odemknęła drzwi i szepnęła cicho do kogoś kilka słów.
Jeszcze więcej się zdziwił, gdy poznał głos Brytana. Irka zapewniła go, że ojciec nie śpi i dlatego nie może go przyjąć. On znów upierał się, że musi przekonać się naocznie czy kto inny nie urzęduje na jego miejscu. Romek nie wytrzymał i zaśmiał się głośno. Brytan wdarł się do pokoju, świecąc lampką elektryczną.
— Moje uszanowanie — zawołał Roman.
— Moje dwa — odparł Brytan, gasząc światło.
Irka błagała go, aby ciszej się zachowywał. On