Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie męża zdobyć. Dawno już mi mówił, że ciebie uważa za porządnego chłopca.
Teraz dopiero zrozumiał co stary miał na myśli.
— Dlaczego przede mną udałaś cnotliwą i na moją zaczepkę rozpłakałaś się.
— Płakałam dlatego, by wywołać większe zainteresowanie. Mężczyźni, przekonałem się, lubią opór.
Ładna narzeczona, pomyślał sobie. Ale polubił ją za to, że sama powiedziała prawdę. Była za piękna i za młoda, aby się nią nie interesować. Po chwili widząc już teraz wyraźnie, kogo ma przed sobą, zawołał prosto z mostu:
— Powiedz gdzie możemy się spotkać dzisiaj, moja najdroższa narzeczono, — śmiał się.
— Wybieraj gdzie ci będzie wygodniej.
— Najwygodniej, myślę, będzie w hotelu. Tam niema ojców, ani innych diabłów, aby nam przeszkadzali.
— To jest niemożliwe. Ojciec nie daje mi się na noc oddalić z domu. Najwygodniej będzie w moim panieńskim łóżeczku. Dostać się do mnie nie będzie ci trudno wcale. Nieraz próbowałem tego. Możesz polegać na mnie. Okropnie lubię jak mężczyzna zakrada się do mnie. Drzwi zostawię odemknięte. Przyjdziesz po pierwszej w nocy. Stary po całodziennej pracy śpi w trzecim pokoju jak zabity. Zresztą on trochę nie dosłyszy, my zaś zabawimy się do rana.
— Obawiam się, aby ktoś mnie nie wyprzedził, moja kochana.