Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Całowała fachowo i namiętnie. Wtem nagle odskoczyła przerażona. Przed nimi stał jej ojciec siny ze złości, z oczyma utkwionymi w Romana.
— Draniu! Złodzieja córkę zgwałciłeś. Ja cię zabiję jak psa.
Skoczył z zaciśniętymi pięściami. Odepchnął go z łatwością, a córeczka stała ze spuszczoną głową, tak, jakby doprawdy ich stosunek był się już za daleko posunął.
Stary rzucał się w paroksyźmie złości, wygrażał się zaciśniętą pięścią, tupał nogami, a wreszcie śmiech go ogarnął na widok łez, które jego córka przed nim roniła. Lecz już po chwili głaskał ją po głowie, uspakajając ją łagodnymi słowy.
— Ożenić się musi z tobą teraz. Jeśli nie, to jeszcze dziś wytoczę mu „dintojrę“. Wiesz co ci grozi za zgwałcenie córki złodzieja — zwrócił się do Romka — wybieraj, albo moją córkę za żonę, albo kulę w łeb.
— Naturalnie, że wolę córkę pana — odparł ironicznie. Zawsze lepiej być zięciem starego „Pechowca“, niż „kitę“ odwalić. Zgoda, stary.
Wyciągnął rękę w jego kierunku. Stary objął oboje i uroczyście zawołał:
— Życzę wam szczęścia. Pragnę gorąco, aby was wciąż widzieć szczęśliwymi. Mam trochę uciułanej forsy, oddam wam wszystko. Kawiarenkę też wam przepiszę. Ale powiedz no ty łobuzie, czy naprawdę ją kochasz. Moja Irka do flirtu się nie nadaje. Będziesz miał złotą, uczciwą żonę. Pilnowałem jej jak