Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nąć jednak spokojnie nigdy nie mógł. Różne koszmary nie dawały mu wytchnienia. Gdy siedział w więzieniu śniło mu się, że korzysta z wolności. Teraz, gdy tylko zmęczone oczy przymknął, stanęły mu przed oczyma policja sąd i udręka więzienna. W takich chwilach zrywał się i biegł spędzić noc w towarzystwie kobiet. Szukał zapomnienia i ratunku tam, gdzie przyśpieszano jedynie jego zgubę.
Romek stał się też częstym gościem kawiarenki „Pechowca“. Gnały go tam piękne czarne oczy jego córeczki, które na każdym kroku prześladowały go. Doznając rozczarowania od córki Bryłki, skierował całą uwagę w stronę nie mniej czarującej córeczki „Pechowca“.
Bliższa rozmowa, którą nawiązał z nią miała ten skutek, że rozpłakała się, odwracając się do niego plecami.
— Jak ty śmiesz do mnie tak mówić. Nie jestem Felcią. Jestem porządną dziewczyną.
Na te słowa Romek zdębiał. Czyż to możliwe, aby córka Pechowca była doprawdy taką naiwną za jaką chce uchodzić. Postanowił zmienić postępowanie. Począł się zaklinać na swą wolność, że od pierwszej chwili kiedy ją ujrzał, — pokochał. Chwalił się, że Felcia nie daje mu spokoju, a on jedynie ją, Irkę, kocha. Dlatego też, o ile nie ulegnie jego prośbom, to on z żalu uda się do Felci.
Jak przewidywał, tak się też stało. Skoczyła doń, zarzucając mu ręce wokoło szyi. Darzyła go płomiennymi pocałunkami.