Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ne „grube ryby“, którzy siedzieli z nim w więzieniu. Czeladnicy słysząc, że Roman przebywał w więzieniu wraz ze znanymi działaczami partyjnymi, nabrali dlań takiego respektu i przywiązania, że byli gotowi za nim nawet w ogień skoczyć.
Podczas powyższej rozmowy, która trwała dość długo, ciasto podrosło w bajtach i było gotowe do odrabiania. Każdy czymprędzej zabrał się do pracy, by powetować stracony czas. Romanowi praca szła opornie. Zdrętwiałe ręce wykonywały niezgrabnie mechaniczne ruchy. Kłamał jak najęty. Ze swojem sumieniem był jednak zupełnie w porządku. Nie oszukiwał przecież tych łatwowiernych ludzi dla zysku. Kłamał po to jedynie, by zataić swą smutną przeszłość, której nie mógł przeboleć, a która prześladowała go na każdym kroku. Był gotów pół życia poświęcić, aby tylko jego przeszłość została zmieciona z powierzchni kuli ziemskiej raz na zawsze. Był gotów wszystko uczynić, aby ci ludzie, których szczerze polubił, nigdy nie dowiedzieli się o ciemnej karcie w jego życiu.
Po skończonej pracy, współtowarzysze Romana zaproponowali mu, aby się udał z nimi do związku. Wykręcał się jak mógł, tłumacząc się zmęczeniem. Oni zaś nalegali, zapewniając Romana, że owa wizyta długo nie potrwa, jednakże ustąpili. Musiał im jednak przyrzec, że najbliższej soboty uda się tam wraz z nimi.
Położenie jego było okropne. Z jednej strony nie mógł przecież pokazać się w związku. Z drugiej zaś