Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

majster z przemądrzałą miną. — A za co siedziałeś w więzieniu, o ile można wiedzieć?...
— Przecież nie za kradzież — uśmiechnął się jeden z czeladników — za to ja wam ręczę... — roześmiał się.
— No, no, ty tylko nie bądź taki pohopny!... — powiedział ktoś z obecnych, patrząc nieco podejrzliwie na Romana. — W życiu różnie bywa, można siedzieć i za kradzież zupełnie niewinnie.
— Ja nie siedziałem za kradzież, możecie być o to spokojni... — powiedział Roman śmiało, starając się słowo „kradzież“ wymówić gładko bez zająknięcia się. — Siedziałem nie poraz pierwszy, lecz wszystko za politykę.
— Dobrze. Wierzymy ci, że siedziałeś za politykę. Ale chcemy dowodów, rozumiesz?... Udowodnij nam, że nie pochodzisz z Rosji i, że siedziałeś w więzieniu.
Roman podszedł do swego ubrania i wyjął z niego swój dowód osobisty. Przedstawił im także kartę zwolnienia z więzienia, którą dotąd przechowywał. Po przejrzeniu dowodów Romana, robotnicy jednogłośnie uznali, że przybysz stoi wyżej od nich wszystkich. Ściskano mu po przyjacielsku dłoń i przepraszano, zapewniając, że jutro zaprowadzą go do związku piekarskiego i że będzie przyjęty na członka zrzeszenia. Oni gwarantują za to... — mówił jeden z przejęciem.
Roman, chcąc upewnić swych kolegów, że nie skłamał, powołał się na znane powszechnie tak zwa-