Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXV.

Było już około jedenastej wieczór. Zimno i głód dokuczały Romanowi tak, że zęby poczęły mu szczękać jak w febrze. Promyk nadziei, który zabłysł zrazu, gdy stanął przed oświetloną szybą restauracji, zagasł, zamieniając się w rozpacz. Nie miał pieniędzy! Przed zamkniętymi drzwiami restauracji, kiedy już miał pchnąć drzwi, cofnął się. Zapachy różnych zakąsek wionęły mu w twarz. Jakby otrzymał policzek...
Stanął znieruchomiały, nie wiedząc co czynić. Jego zgłodniały wzrok padł na wystawowe okno restauracji, gdzie pieczona gąska leżała na wielkim półmisku. Wpatrywał się w nią z uporem i zawiścią. Połykał ją wprost oczyma. Butelka „wyborowej“ stała obok i kokietowała go zawzięcie. Naigrywała się z jego bezradności... Jakiś obdartus stanął obok i także pożerał wzrokiem tę samą gęś, którą Roman obrał za cel swych pożądań. Jakiś jegomość, pijany już widać, wytoczył się przez drzwi restauracji i zwalił się wprost na Romka. Spojrzeli sobie w oblicza.