Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzroczność... Przecież mógł cośkolwiek z jedzenia zostawić dla siebie i nie cierpieć teraz głodu.
Stał w jednym miejscu, nie zwracając uwagi na chłód, przejmujący do kości. Świadomość trudnego położenia przykuła go do miejsca. Dzwonek tramwajowy co chwila odbijał się bolesnym echem o jego nerwy, uprzytamniając mu z bolesną realnością, że tu jest tylko przystanek tramwajów, ale nie cel wędrówki.
Był w takim nastroju, że pragnął w tej chwili aby stało się coś nieoczekiwanego, jakieś nieszczęście nawet, któreby go wyrwało z apatji.