Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chając śmiechem. Felcia złapała Romana za rękę opuszczając razem z nim lokal.
Był pewny, że teraz pozbył się Brytana, przynajmniej na dziś, jednakże omylił się. Kroczył znów obok. Felcia zawołała taksówkę, Brytan także wsiadł.
— Ja dzisiaj z tobą skończę, zawołał nagle Brytan. Jak długo będziesz mnie męczyła ty przeklęta samico.
Felcia wybuchła śmiechem.
— Tak długo, jak mi się spodoba. Raz ci powiedziałam: wybieraj albo ja, albo twoja żona.
Słysząc taką rozmowę zrobiło się Romkowi niedobrze — zły zawołał:
— Po jaką cholerę ja tu jestem wam potrzebny. Czy wy myślicie, że ja od początku nie zmiarkowałem waszej gry.
— A jednak jesteś idjotą i nadal ofiarą kobiet — odezwał się Brytan.
Nie zdążył dokończyć tych słów, gdy Romek walnął go pięścią w nos. Felcia wybuchnęła śmiechem. Szofer nie zwracał wcale uwagi, na toczącą się w aucie walkę i jechał dalej.
Brytan miał oczy podbite, a Romek podrapaną twarz. Groził, że go zabije. Felcia śmiała się do rozpuku.
— Dziś zawarli spółkę ze sobą i już się pobili. Niech was diabli wezmą. No, pogódźcie się. Ja nie chcę, aby „stary“ wiedział o tym. Pamiętajcie, w domu powiemy, że napadło na nas kilku pijanych i pobiliście się.