Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Skąd by miał świadectwo?... — wtrąciła się do rozmolwy kobieta. — Kto mu miał udzielić świadectwa, bolszewicy, od których uciekł?...
Właścicielowi piekarni widocznie to rozumowanie trafiło do przekonania, bo po kilku chwilach namysłu, powiedział:
— Dobra... Dobra... Zobaczymy... Od kiedy chcecie przystąpić do pracy?
— Choćby i już!...
— Jesteście pewno głodnym! — zowołała właścicielka zakładu.
Roman zarumienił się mocno.
— Czemu się pytasz? — odparł, będący już zupełnie po stronie Romana, mąż. — Chorego pytają, a zdrowemu trzeba dać.
Żona zadowolona, że mąż przychylił się do jej prośby, pochwaliła go w obecności przybysza, mówiąc że ma nadzwyczaj dobrego męża. Romana zaś zaprosiła do stołu.