Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXII.

W czasie jedzenia wypytywała się o dużo jeszcze spraw. Szlachetna kobieta interesowała się jego zamiarami na przyszłość. Prosiła, aby był najzupełniej wobec niej szczery i zwierzył się jak przed matką rodzoną.
— Nikt nie potrzebuje wiedzieć, kim byłeś! — tłumaczyła mu. — Mąż mój jest człowiekiem starej daty. Broń Boże, aby dowiedział się prawdy. Jest on gotów nawet i mnie podejrzewać. Robotnicy także nie powinni o niczem wiedzieć. Nie trzeba wdawać się z nimi zanadto. Czy macie znajomych, dawnych kolegów w Warszawie. Obawiam się, by nie przychodzili do was. Ktoś może ich znać i przez to wyda się wasze incognito. Ja w zupełności ufam waszym dobrym chęciom. Ale ludzie są podejrzliwi. Musicie się trzymać na baczności...
— Z całej duszy pani dziękuję!... — zawołał wzruszony, całując z uszanowaniem jej rękę. — Ale obawiam się, aby pani nie miała przykrości przeze mnie. Co do mnie, będę wiemy jak pies, a pracować będę