Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczywiście, tylko je psują... Pańscy rodzice, jak domyślam się, ten sam błąd popełnili...
— Zgadła pani... Pochodzę z bardzo dobrego domu, jak to ludzie nazywają, a jednak...
Szamotanie do drzwi powtórzyło się z podwojoną energią.
— Ani słowa, pomiętaj pan... — pogroziła mu żartobliwie palcem, poczem przekręciła klucz w drzwiach.
Właściciel piekarni wszedłszy obrzucił ich podejrzliwym spojrzeniem:
— Jakoś za długo trwał ten sekret. — Tu zwrócił się do żony, która nie przestawała się uśmiechać do niego. — Co takiego dowiedziałaś się, moja kochana?...
— Ten człowiek jest bardzo nieszczęśliwy. Rodzice jego podczas rewolucji w Rosji zginęli. On uciekł ledwie z życiem z ognia przewrotu. Jego rodzice mieli dużą piekarnię w Rosji. Ten człowiek prosi o pracę.
Właściciel piekarni skrzywił usta i popatrzył na żonę, która oczyma błagalnie go prosiła, aby prośbie nie odmówił. Po chwili zapytał:
— A co wy umiecie?...
— Wszystko umiem! — odparł Roman, prostując się.
— Jak wszystko, to nic... Cukiernictwo umiecie?
— Nie, tego nie umiem, ale piekarską robotę znam doskonale.
— Świadectwo macie?...