Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sióstr ani braci także pan niema?
— Nie.
— A skąd wy jesteście?
— Sam nie wiem... — odparł Romek nielogicznie.
Kobieta usiadła na brzegu fotelu, poprawiając nerwowo złotą branzoletę. Zamyśliła się na chwilę, zerkając z ukosa na Romana, poczem nagle powiedziała, zniżając głos:
— Narzeczoną macie? — Utkwiła przy tem wzrok w jakiś punkt sufitu.
— Nie, nie mam.
— Nigdy nie mieliście?...
Chwila namysłu. I zdecydowana odpowiedź:
— Miałem już niejedną kobietę...
— Hm...
Ktoś począł się dobijać do drzwi.
— Kto tam? — zawołała ze złością.
— To ja, otwórz! Czego tam tak długo siedzisz?... — pytał niespokojnie mąż.
— Zaraz, zaraz... Zaczekaj chwilkę!... Nie denerwuj się! Nic mi się nie stanie...
Spojrzała na Romana ze współczuciem i rzekła:
— Ciekawam, czy to poraz pierwszy odsiadywał pan wyrok w więzieniu?...
— Siedziałem kilkakrotnie. Jestem recydywistą...
— Ach tak...
Zaległo przykre milczenie, które przerwał Roman:
— Obawia się pani teraz... — zamilkł.