Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Roman nie zdążył dokończyć, kiedy były „profesor“ zawołał błagalnie:
— Błagam cię, nie nazywaj mnie „Grylek“! Chyba nie chcesz mnie wpakować do kryminału... Nazywam się Alosza.
— Niech będzie Alosza!... Czort z tobą! Czy ty wiesz, że przesiedziałem po więzieniach długie lata? Dopiero kilka mięsięcy temu pożegnałem Mokotów.
— A co ja temu winien?
— Jesteś winien wszystkiemu: za to, że nauczyłeś mnie kraść; za to, że źle nauczyłeś mnie, kiedy więcej siedzę w więzieniu, niż bywam na wolności. Jestem marnym złodziejem! A ty byłeś marnym nauczycielem!!...
— Żartujesz?...
— Wcale nie jestem usposobiony do żartów! Zabieraj się ze mną, mam coś z tobą do pomówienia!
— Czy nie możemy tu pomówić? — zapytał tchórzliwie.
— Nie! Zabieraj się i chodź! — rzekł Roman stanowczym głosem.
Grylek wpił się oczyma w Romka i zagadnął go:
— Dokąd to chcesz mnie prowadzić?
— Chcę z tobą załatwić dawne porachunki! Chcę cię wynagrodzić za naukę! — odparł Roman szyderczo.
— Nie pójdę! Rób, co chcesz!
— Nie pójdziesz, powiadasz!... Jak widzę, stałeś się nie tylko alfonsem, ale i tchórzem. — To mó-