Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiąc, Roman wymierzył rewolwer w kierunku swego „profesora“.
— Masz strzelać, to strzelaj! — zawołał Grylek nieswoim głosem — i nie groź mi! Prędzej strzelaj! Zobaczymy, kto jest tym tchórzem, ja czy ty! No, czemu nie strzelasz?
Roman odpowiedział wolno:
— Nie strzeliłem jeszcze dotychczas, gdyż pamiętam twoje nauki. Pamiętasz, jak pouczałeś mnie: — „Strach przed śmiercią, jest groźniejszy niż sama śmierć!“ — Dlatego chcę, byś doznał trochę tego strachu!!...
Grylek zbladł, jak trup i padł bezwładnie na kanapę. Roman przybliżył się do niego. Był nieprzytomny. Nie mógł przecież strzelać do zemdlonego, nieprzytomnnego człowieka... Plunął mu tylko w twarz i skierował się ku drzwiom. Głośny chichot dobiegł jego uszu.
— Czemu nie strzelasz?... Czemu nie strzelasz?... Ty tchórzu!... — Roman zawrócił prędko, lecz gospodarza już nie było. Roman domyślił się, że Grylek go nabrał. Stary złodziej wiedział dobrze, że Romek nie złamie prawa złodziejskiego, zakazującego strzelać do nieprzytomnego kolegi po fachu. Odprowadzony szyderczymi, a zarazem bojaźliwymi spojrzeniami całego personelu, znalazł się znów na ulicy.