Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niej Roman dowiedział, Brytan zalecał się do Felci, a tu ten przybysz tak go „obciął“ przed nią. Felcia, jak Roman zauważył, była zadowolona, że Brytanowi trochę skrzydeł przycięto.
Bryłka patrzył ze zgorszeniem na Romana; widać zląkł się, że dojdzie do awantury, jednakże, gdy zobaczył, że Brytan nie odpowiada zupełnie na zarzuty, sobie stawiane, wypogodził swoje dostojne oblicze. Brytan zaś odparł po chwili mrukliwie:
— Już kilka lat upłynęło od czasu gdy „chodziłeś“ ze mną. Przez ten czas stałem się innym. Jak coś postanowię to i zrobię. Będę ryzykował tyle co i ty. Wcale nie myślę na cudzych plecach do raju jechać. Mam jeszcze tyle zimnej krwi co i ty, zakończył wyzywająco.
— Dobra, zobaczymy. Więc gadaj od czego zaczniemy. Przecież „robotę“, o której mówiłeś, nie można na chap łap zrobić. Trzeba dobrze „wystawić“, wszystko obmyśleć. Musisz wiedzieć o tym, że w razie „wsypy“, czeka mnie kilka ładnych „wiosenek“. Musimy na razie co innego zrobić, Ty sam przyznasz, że mam rację. Na robotę mogę iść i dzisiaj, mnie tam wszystko jedno już. Jak mam zginąć niech zginę po kawalersku. Jednakże przyznam ci szczerze, że nie chciałbym tak prędko się wtrynić do Mokotowa. Chciałbym trochę pohulać na wolności.
Felcia, gdy skończył, zawołała:
— Widzę, że pan jest bardzo mądry. Wszystko zrobić można, ale ostrożnie, przy czym roześmiała się