Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czasy skończyły się. Kraść i siedzieć w więzieniu ani mi się chce, ani mogę! Ja nie wytrzymałbym jednego tygodnia tam za kratami... Ty sama najlepiej o tem wiesz! Nie myśl też, mój aniołku, że ja kocham Felcię. O, nie! Ja jej nienawidzę. Muszę krew z niej wytoczyć, tak jak ona ze mnie wytoczyła, strzelając do mnie. Ciotka Basia w Buenos-Aires, o której Ci nie raz wspominałem, ma tam kilka „domków“. „Towar“, jaki zabieram ze sobą, idzie tam na wagę złota. Felcia i Irka są wymarzonym „towarem“ dla Argentyny. Wyjeżdżam tylko na parę lat, aby zrobić tam majątek, a przez ten czas policja o mnie zapomni. Gdy przyjadę, założę uczciwy interes, o czym ty całe życie marzysz i będziemy żyli jak Bóg przykazał. Wychowuj dzieci w sposób, jaki sama uważasz za najlepszy. Uważaj dobrze na Halinkę! Dziewczyna cała podobna jest do mnie i tu właśnie sęk! Wiem, że źle robię, wierząc kobietom, które zabieram ze sobą. Kto wie, czy one u celu podróży nie każą mnie zaaresztować, aby się uwolnić odemnie. Felka jest do wszystkiego zdolna. Ale trudno! „Ten kto nie ryzykuje, ten w kozie nie siedzi“.

Pieniędzy dostaniesz odemnie zawsze więcej, aniżeli listów. Obawiam się, by Felcia nie zwąchała że do Ciebie piszę. Może pożałuję swego kroku, ale już trudno! Lubię wszystko, co pachnie ryzykiem. Pokłoń się Romkowi