Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na. Skarżyła się zawsze przed nim, że nieszczęśliwa miłość pchnęła ją do wyjścia zamąż za Brytana.
Siedział oparty o krawędź łóżka, skrzyżowawszy nogi i dumał. Żaden pomysł nie przychodził mu jednak do głowy. Nie mógł się zdobyć na żaden konkretny wysiłek.
Wzrok jego padł na starców, którzy siedzieli bezwolnie, jak dwa tłumoki, i nie mógł powstrzymać się od śmiechu... Bo w istocie było się z czego śmiać... Bryłka, były katorźnik i paser, i Pechowiec, znany międzynarodowy włamywacz, za którym policja przez długie dziesiątki lat się uganiała, by go unieszkodliwić, siedzą teraz, jak bezradne dzieci, prosząc go o pomoc!!!... Jego, którego uważali zawsze za głupszego od siebie, niemal za frajera.
Romek znał dobrze psychologię i skłonności ludzi tego świata, w którym sam się obracał. Siedzą teraz tu i błagają go o pomoc, skromni, nieporadni, istne baranki... Jutro, lub za tydzień mogą mu wsunąć sztylet pod żebro, nieraz bez uzasadnionej przyczyny. Wiedział doskonale, że ci ludzie posiadają niekiedy nadzwyczajny talent aktorski. Każdy przestępca, do których się przecież i on zaliczał, musi być poniekąd artystą. Musi umieć udawać, inaczej nie może egzystować! Wiele to razy on sam, schwytany na gorącym uczynku, odgrywał rolę gospodarza domu, znajomego, czasem konsula z poselstwa, względnie innych wpływowych postaci. Więc też i oni odgrywają przed nim rolę nieszczęśliwych ojców, a jutro wytoczą mu „dyntojrę“, aby „sprawiedliwości“ stało się