Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nigdy nie czyniła wyrzutów z powodu awantur miłosnych, jakich często był bohaterem. On cenił to milczenie, dając jej za to na utrzymanie.
Roman spojrzał na bezradnych starców i złość go ogarnęła. Któż pchnął Felcię w ramiona Brytana, jak nie ten sam Bryłka, wstrętny ojciec-paser, handlujący swą córką. Siedzi teraz bezradny jak dziecko, i błaga go o pomoc. Kto wytoczył mu „dyntojrę“ o zgwałcenie córki, jak nie on, — buntował się coraz bardziej. Ten drugi, Pechowiec, jest niemniejszym łotrem od swego kompana. Chciało mu się teraz napluć w ich wykrzywione bólem, starcze i zwiędłe występkiem twarze!! Co oni chcą teraz od tego, którego chcieli otumanić dla swoich brudnych celów?!!
Myśląc o tym wszystkim, był teraz rad, że jego „familijne“ stosunki skończyły się. Mogło być stokroć gorzej, — pomyślał — aniżeli jest. Brytan, który stale chełpił się swoim „złodziejskim charakterem“ i gardził alfonsami, sam teraz ucieka z dwiema „przyswojonymi“ kochankami do Buenos Aires! Ach, żeby go teraz dostać w ręce! Roman był gotów ponieść karę śmierci, byleby ukarać tego wstrętnego łotra.
Różne myśli tłoczyły się po głowie Romana, których niepodobieństwem było usunąć. Myśli natrętne, chcące zguby człowieka.. Chyba djabeł, (w którego nie wierzył zresztą) bierze w takich chwilach człowieka w obroty, by go zniweczyć!...
Czuł, że potrzebuje coś zdziałać, nie dla siebie i tych występnych ojców, ale dla głodnych trojga dzieci i ich nieszczęśliwej matki, to jest żony Bryta-