Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piła się od ciebie! Mogło być gorzej z taką! Kupisz sobie wszystko nowe... — rzekł drwiąco. — Jakby cię ona wpakowała na kilka wiosenek do mamra, byłoby stokrotnie gorzej. Tam możesz bić tylko głową o mur, z rozpaczy, a nikt cię nie usłyszy. Na wolności, za forsę da się wszystko naprawić. A forsy, Bogu dzięki, u frajerów nie brak jeszcze!
Lipek ma rację — pomyślał Roman — Mogło być gorzej. Ale ja muszę się zemścić — krzyknął nagle. — Niech wie, że nie jestem takim głupcem, jak ona sobie wyobraża. Pod ziemią ją odnajdę! Ach, jakie wstrętne jest to życie złodziejskie! Dla tej podłej kobiety kradłem, ryzykując życiem, aby jej dogodzić we wszystkiem. A ona...
W pokoju zaległa na chwilę cisza.
— Wiesz co Lipek, — zawołał nagle Roman — Podejrzewam, że Brytan maczał rękę w tym. On ją namówił do tego, by mnie okradła!...
— Nie wierzę. Brytan nigdy nie zrobiłby tego. Zdaje mi się raczej, że ona „tropnęła“ się o naszej wizycie w umeblowanych pokojach. Ten szczeniak mógł nas sprzedać. Zemściła się na tobie, że odkryłeś jej miejsce schadzek. Ona była pewna siebie, gdyż tam przychodzą sami bogaci frajerzy.
— Wszystko przez ciebie! — wybuchnął Roman na nowo. — Ja bym ją dogonił, gdy umykała dorożką. Ty wszystkiemu jesteś winien.
— Lepiej dla ciebie, że nie goniłeś, mogłaby cię kazać aresztować. Powiedz mi, czy ona wie o twoich robotach?