Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.

Następnego dnia wstał bardzo ponury poranek. Niebo było tak pochmurne, że w sklepach musiano zapalić światła. W taki dzień ludzie mało wychodzą na ulicę w obawie przed katarem. Mimowoli w taki dzień duszę każdego człowieka tłoczy jakby ciężki ołów.
Po nocy spędzonej z rozpaczy w knajpie, Roman czuł się bardzo źle. Pogoda jeszcze bardziej przyczyniała się do tego przygnębienia. Wódka przyniosła jedynie to, że uczyniło mu się lżej w kieszeni, lecz nie na duszy. Głowa go bolała, oczy kleiły się do snu. Obawiał się iść do domu, przeczuwając że znów czeka go niespodzianka. Pogodził się z myślą, że Felcia jest dla niego nazawsze stracona. Nie chciał stanąć oko w oko z nią i powiedzieć jej wszystko, co wie. Wstydził się za nią, że jest taką... Mógłby jeszcze usprawiedliwić jej stosunki z Brytanem, który, bądź co bądź, zbudził w niej kobietę. Takich mężczyzn kobiety prędko nie zapominają. Ale nie mógł przebaczyć jej życia ulicznicy, które, jak wywnioskował, przypadło jej do smaku.