Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie — dlaczego ci tak zależy, aby nastąpiła między nami zgoda? Przyznaj się, ciągnie cię z powrotem do Brytana?
— Co znowu? Skąd te domysły? Chcę was pojednać jedynie dlatego, byś dobrze zarabiał. Ten twój Lipek — to marny złodziej! On nie jest dobranym spólnikiem dla ciebie. Chcę tylko twego dobra. Ty i Brytan, to dobrana spółka.
— A nie będziesz romansowała z nim?
— Daję ci słowo honoru, że nigdy! Ale i ty daj mi słowo, że nie będziesz mnie nigdy podejrzewał. Będę tylko grzeczną dla niego. On nie jest przecież winien, że mnie kocha. Musisz to wziąć pod uwagę, że łączyły nas kiedyś bliskie stosunki. Nie jesteśmy frajerami, aby z tego powodu czuć żal jeden do drugiego.
— Jak koniecznie chcesz, mogę to uczynić. Ale przeczuwam, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
— A ja ci zaręczam, że wszystko będzie dobrze. Brytan mi mówił, że ma pewną robotę, przy której można się zbogacić.
— Znam tę robotę, — odparł obojętnie.
— Przestałbyś chodzić raz na zawsze z twoim Lipkiem, ja go nie znoszę!! — powiedziała w uniesieniu.
— Nie lubisz go, co? Ha... ha... ha... Lipek poznał się na tobie odrazu.
— Dosyć tych żartów. On mnie wcale nie interesuje! Twoją wolność masz do zawdzięczenia nie Lipkowi, lecz Brytanowi. Kiedy dowiedziałam się, co za-