Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie zdradziłaś! Ja dobrze cię, żmijo, poznałem. Zdradzasz mnie na każdym kroku, a tłumaczysz się, żeś to uczyniła dla mojej Wolności!
— Nie to, nie to, co ty myślisz! Nie na taką ofiarę dla ciebie się zdobyłam. Nie zdradziłam cię nigdy z innym. Uspokój się, ja ci wszystko opowiem!...
Puścił ją. Upadła na kanapę, zanosząc się od płaczu.
— Tak mi opowiadasz! — zawołał, chcąc już ją uspokoić.
Nic nie pomagało. Felcia płakała, albo udawała, że płacze. Trwało to tak długo, aż zasnął nie mogąc się doczekać jej wyznania.
Rano oświadczyła mu słabym głosem, że czuje się chorą i prosi go, aby wezwał doktora. Uczynił to natychmiast. Doktór oświadczył mu poufnie, że jej nic nie jest. Przepisał jakieś najzupełniej zbędne pigułki. Poprosiła go też, aby pozwolił jej udać się do ojca, którego długo, jak mówiła, nie widziała.
— Czuję się bardzo źle. — mówiła — Kto wie, co ze mną może być. Najgorszy ojciec zawsze jest jednakże ojcem.
Pozwolił, postanawiając sobie w duchu, że będzie ją śledził, dokąd właściwie się uda. Nie wątpił już wcale, że kobieta ta potrzebuje „zmiany dekoracji“. Doszedł do przekonania, że czeka go z jej strony jakieś, bliżej nieznane jeszcze, nieszczęście.
Ubrała się w najlepszy strój. Przy lustrze stała dłużej, niż zwykle, tłumacząc Romkowi, że strasznie źle wygląda. — Wstyd pokazać się przed ojcem