Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziś dnia bylibyśmy najlepszymi przyjaciółmi“. — Tak, prawdę mówiąc między nami co on jest winien, kiedy ja go pokochałam, a nie ciebie.
— Nigdy mnie nie kochałaś? — usłyszał Roman pytanie Brytana, zadane głosem pełnym goryczy.
— Nigdy! To nie była miłość. Był to teror z waszej strony przeciw mnie. Mój ojciec jest winien, że stałam się twoją kochanką. Zresztą ty masz żonę i dzieci, a on jest wolny. Jest przy tem inteligentniejszy od ciebie.
— Ale więcej siedzi w więzieniu, niż jest na wolności. Po co ci taki kochanek, którego pech stałe przesiaduje. Ja, jak sama wiesz, urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. Lubię patrzeć, jak drudzy wyglądają z poza krat, a nie ja!
— Nie bądź takim pewnym siebie i tobie mogą się nogi poślizgnąć. Cela więzienna i ciebie nie ominie.
— Ja nigdy nie będę siedział. Na „stój“ nie chodzę, a za kradzież nigdy nie wpadnę. Nigdy...
— Muszę już śpieszyć do domu. Pomówię z moim. Powiem mu, że ty chcesz przeprosić go i znowu razem chodzić do miasta. Pa!
Podała mu rękę na pożegnanie i kiedy chciał ją ucałować, wyrwała mu, mówiąc:
— Całować ma prawo tylko Romek, ten, którego kocham.
Odwróciła się i pobiegła prędkim krokiem w kierunku domu.
Brytan stał jeszcze chwilę, jakby się wahał, czy