Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działa dokładnie mój „cyferblat“ i może nas poznać na ulicy. Nie warto za takie drobnostki krzywdzić kogoś.
— Jaki ty dobry! Ja tam nigdy nie zwracam to, co raz sprzątnę. Na darmo nie ryzykuję nigdy — uniósł się Lipek.
— A ja ci mówię, że masz to oddać spowrotem. Nie bądź chytry! Może to jest jej cały majątek.
Lipek rozumiał, że Romek nie żartuje, więc odparł zły:
— Masz i rób co chcesz. Zawsze się litujesz nad frajerami. Z tymi słowy zatrzasnął drzwi zdenerwowany.
Romek położył portmonetkę w widocznym miejscu na biurku, skreślając przy tem kilka słów na papierze:

„Bardzo przepraszamy za naszą wizytę. Zaszła bowiem pomyłka. Gdyby było nam wiadome, że obecnie zamieszkuje tu literat, nie trudzilibyśmy naszych wytrychów. Zostawiamy portmonetkę przyjaciółki pana. Jest z was doskonała para. Nie warto was okradać, bo i tak nic nie macie. Ukłony dla przyjaciółki. Proszę jej powiedzieć, że wzięliśmy portmonetkę jedynie dlatego, by wiedziała, z kim miała do czynienia. Dziękujemy za tak mile spędzone chwile.
Z poważaniem R. L. i spółka“