Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciu nie widziałem, jak pisarz wygląda. Chcę teraz zobaczyć. Jestem pewny, że mi krzywdy nie uczyni. Literat wszystko potrafi zrozumieć, nawet złodziejów.
Lipek, wielce zirytowany, starał się go przekonać, że ten żart może go zbyt drogo kosztować. Romek jednak upierał się przy swojem. Wtem ktoś nagle zadzwonił do drzwi.
— To musi być ktoś ze znajomych gospodarza, — starał się Roman uspokoić przerażonego Lipka. — Trzymaj fason, a ja pójdę drzwi otworzyć.
Nie czekając na jego zgodę, pośpieszył otworzyć drzwi.
— Proszę, proszę bardzo — zapraszał gościnnie. Kobieta przestąpiła próg, spojrzawszy uprzednio badawczym wzrokiem na Romana.
— Przepraszam bardzo. Pana... niema w domu?
— Właśnie przed chwilą został zawezwany do telefonu.
— Ależ w mieszkaniu jest telefon...
— Zepsuty jest i dlatego musiał udać się na pocztę — odparł śmiało Romek.
— Proszę dalej do pokoju! — zawołał Lipek. — Zaraz kolega wróci.
Kobieta zdjęła palto i dopiero wtedy zauważyli że jest dość ładna, tylko wieku nie mogli odgadnąć. Puder i szminki, którymi była obficie wymazana, przeszkadzały im w zorjentowaniu się co do jej wieku.
Lipek udawał, że czyta gazetę. Nieznajomej przed-