Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lipek sprawnie i cicho skluczył drzwi. Wsunęli się do przepokoju.
— Co to jest — zawołał Lipek rozglądając się dookoła.
— Co ma być? — odparł Roman szeptem.
— Wtedy stało tu lustro i kilka krzeseł — odparł.
Pchnął lekko drzwi. Światło z ulicy padało na nagie ściany pokoju. Pośrodku izby stało koślawe biurko, zawalone książkami i papierami. Zaciekawiony Romek rzucił okiem na papiery. Talerz z świeżo ogryzionymi kośćmi i resztkami chleba dekorował biurko.
— Co za cholera! — mruknął Lipek zdenerwowany. — Tu mieszka zapewnie literat. Patrz, tu leży nawet rozpoczęta powieść. Ładnego „dylatora“ złapałem! Co możemy ukraść u literata, który sam z głodu ledwie dyszy? Ale co może być tam w tym zamkniętym pokoju?
— Właśnie, właśnie! `Statków“ do tego nie mamy ze sobą, a przy łamaniu narobimy hałasu. Usłyszy ktoś i już po nas. Twój „delator“, widać, wyprowadził się stąd.
— Któż mógł to przewidzieć, — biadał Lipek.
— Ale ty zawsze się wtryniesz, gdzie nie trzeba! — zawołał Romek w irytacji, oglądając rzeczy i połamane łóżko, stojące w kącie.
— Spójrz! Bieda tu, jak cholera, a frak ten frajer jednak ma jeszcze. Wiesz co? zrobimy mu kawał, a będzie miał o czem pisać. Wypchniemy tę mary-