Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drzwi. Wahałam się, czy mam mu otworzyć, będąc nieubraną. Lipek jednak tak się dobijał, że zdecydowałam otworzyć mu drzwi, wskakując prędko pod kołdrę. Lipek zaraz od progu zawołał:
— Nareszcie zarobiłem! — Wymachiwał przy tem w powietrzu paczką dolarów.
Usiadł na mojem łóżku, czego z miejsca mu zabroniłam. Widzisz, ten pierścionek z brylancikiem dał mi, mówiąc, że to robi dla ciebie, w dowód szacunku. Co miałam robić? Przyjęłam podarek, dając mu przytem do zrozumienia, by trzymał się ode mnie zdaleka.
— Poco mi to wszystko opowiadasz? — zawołał zły — Powiedz mi lepiej, skąd weźmiesz na kaucję, którą trzeba dziś będzie za mnie złożyć?
— Właśnie chciałam ci o tem opowiedzieć. Lipek daje ci forsę. Dziś będziesz jeszcze wolnym. Poczekaj tu, a ja wstąpię do sędziego śledczego na chwilę. — Mrugnęła przy tych słowach kokieteryjnie doń i odeszła.
— Ma pan ładną kobietę — rzekł do niego policjant. — Oho! Gdzie djabeł nie może, tam kobietę posyła! — Na te słowa uśmiechnął się też porozumiewawczo.
Romek nie odpowiedział. Podejrzewał swą ukochaną, że korzystając z okazji, zdradzała go nie tylko ze złodziejami. Postanowił czynić jej wymówki kiedy będzie wolny i wybadać, czy jego domysły są uzasadnione. Sam nie wiedział, dlaczego ta kobieta wzbudzała w nim taką zazdrość. A może dlatego —