Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niowie „złodziejską wałówką“. Na widok tej wałówki, sympatja całej celi była już po jego stronie. Starszy celi i sam korytarzowy nie spuszczali go z oka. Jak Roman przewidywał, przyjaźń ich była niezachwiana dotąd, aż wałówka nie zniknie ze stołu.
Romek był z usposobienia gościnnym, więc i teraz zaprosił do stołu najgłodniejszych więźniów z celi, na co „śmietanka“ patrzała krzywym okiem. Naturalnie, że „pomagierzy“ byli po większej części frajerami i „chamami“, co jeszcze bardziej spotęgowało złość wśród tutejszej „inteligencji“, rekrutującej się, z panów złodziejów, lub tych, którzy się za takowych uważali. Gdyby Romek liczył na dłuższy pobyt tu, nie czyniłby tego, z obawy przed zemstą. Lecz był pewny, że wkrótce już będzie na wolności.
Nie zdążył się uporać tą obfitą wałówką, gdy już nadeszła świeża. Ta była skromniejsza, niż pierwsza, ale za to składała się z samej wędliny. Domyślił się, że wałówkę wręczył nie kto inny, jak Lipek. — Zapewnie „zarobił“, — pomyślał w duchu Roman — skoro mógł sobie na taki wydatek pozwolić.
— Ten musi być dobrym kasiarzem, kiedy takie „majdany“ walą jeden za drugim, — szepnął szczupły więzień do chudszego od siebie kolegi. Wzdychał przytem tęsknie, pożerając wzrokiem smakowite wędliny. Towarzysz jego natomiast połykał ślinę, która obficie nabiegała mu do ust, na widok tylu smacznych kąsków.
Przy rozkładaniu na stole swych zapasów, Romek zamyślił się. Wiele to razy on na podobny widok do-