Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W konarach drzew śpiewały ptaki, prawdopodobnie także ucywilizowane, z rodzaju tych, które jedzą kromki chleba wprost z rąk starców lub dzieci.
Bardzo często, siadając na zielonej ławce, August patrzał na purpurową łunę zachodu. Czasami od złoto-ognistego tła odrywała się czarna sylwetka kota, który maszerował po dachu.
Jesienią padały na ziemię liście żółte, brunatne, podobne do zabalsamowanych rąk mumji. Dzieci zbierały zeschłe liście, składały je na kupki i bawiąc się, nie zwracały zupełnie uwagi na wspaniały pożar zachodu. Tego wieczoru. August, przyszedłszy do ogrodu, strącił laską z ławki cały stos zeschłych liści. Była jesień! Grupa dzieci bawiła się opodal. Jeden z chłopców, ustawiwszy drugiego pod pniem kasztana indyjskiego, rzekł do niego: „Będziesz teraz więźniem, który się dostał do rak czerwonoskórych“. Więzień zaczął na pół z płaczem: ...„Ależ ja nie chcę“, lecz pierwszy przerwał mu: „To wszystko jedno, czy chcesz, czy nie chcesz. Ty nie jesteś teraz ty“. August nie chciał słuchać dłużej: wstał i przeszedł do innej ławki. Myślał: „My dorośli bawimy się podobnie: Ty nie jesteś ty, ja nie jestem ja, on to nie jest on. A czy te biedne drzewa są sobą? Tracą liście znacznie wcześniej, niż ich bracia z gór. Są tylko szkieletami, a szkielety rzuca ja cień, który się rysuje na bruku, w świetle elektrycznych lamp. Drzewo, oświetlone światłem elektrycznem! Gdy lampa łukowa błyśnie skroś zieleń korony, liście wydają się jak z metalu. Wiatr nie śmie niemi poruszyć. Biedne drzewa nie mogą się rozkoszować czarną nocą wsi, tą nocą bezksiężycową, otuloną w płaszcz umarłych gwiazd. Sadząc tutaj te drzewa, człowiek musiał powiedzieć każdemu z nich: „Ty, to już nie będziesz ty!“. Aby zaś nie zapom-