Przejdź do zawartości

Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty nie znasz jeszcze mojego ojca, — mówił Arkadjusz.
Mikołaj Piotrowicz przystanął.
— Twój ojciec, — odezwał się Bazarow, — poczciwiec, ale to już człowiek zacofany, skończył swoją piosenkę.
Kirsanow natężył słuch... Arkadjusz nic nie odpowiedział.
„Zacofany“ stał jeszcze parę minut bez ruchu na miejscu, poczem zwolna i cicho powlókł się do domu.
— Onegdaj, patrzę, a on czyta Puszkina, — mówił tymczasem dalej Bazarow. — Wytłumacz-że mu, przez litość, że to nic nie warte. Nie jest przecie dzieckiem: już pora rzucić w kąt te brednie. Co za ochota być romantykiem w tych czasach! Daj mu coś godziwego do czytania.
— Cóż mu dać? — zapytał Arkadjusz.
— Daj mu na początek np. „Stoff und Kraft“ Büchnera.
— Niezła myśl, — zauważył Arkadjusz. — „Stoff und Kraft“ napisana jest językiem popularnym.


∗             ∗

— Otóż — mówił tego samego dnia po obiedzie Mikołaj Kirsanow do brata, siedząc w jego pokoju — otóż i należymy obydwaj do zacofanych, nasza piosenka już odśpiewana. Ale cóż? Może Bazarow ma i słuszność; mnie tylko to boli, muszę się przyznać, żem miał nadzieję właśnie teraz zbliżyć się do Arkadjusza, a tymczasem, jak się pokazuje, ja zostałem w tyle, a on postąpił naprzód i teraz nie możemy się już zrozumieć.
— Ale dlaczegoż on tak postąpił naprzód?