Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rakter. Ale nagle wypogodziło się czoło jego, a gorzki uśmiech usiadł mu na ustach.
— Mości lincencyacie oxfordzki, rzekł z przymuszoną wesołością, przygotuj pan bandaże i szarpie... Gotów jestem opatrzyć ranę dżentlmena.
Natychmiast rozpoczęto operaeyą.
To opatrywanie rany chorego było szczególne. Pan Moore, owładnięty ciągle doświadczonym wzrokiem młodego towarzysza swego, rozwinął wszelką swą zręczność w praktycznéj chirurgii, która go tyle wyższym nad wszystkich innych współzawodników uczyniła.
Szybko i pewno brał się do dzieła, i niejako pysznił się tém, że nie opuścił najmniejszego nawet szczegółu, jakie klinika w podobnych zaleca wypadkach.
Stefan wykonywał jego rozkazy z najskrupulatniejszą punktualnością; ale każde jego poruszenie śledził pełnym obawy wzrokiem, za co też doktor usiłował zemścić się, zachowując szyderczy i gorzki uśmiech.
Za nim stał stary Jakób, ciągle jeszcze niespokojny. Trzymał w ręku kordelas, a okiem badał bez przerwy twarz Stefana, gotów za najmniejszym jego znakiem uderzyć bez litości. —