Strona:PL Tripplin-Hygiena polska Tom 1.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
210 UBOGI I BOGATY.—NĘDZA PRACUJĄCEGO.

ści składanych codziennie w przedwczesnym grobie? i czy istotnie nie ma w sztuce lekarskiéj żadnéj pomocy, żadnego ratunku przeciw okrutnéj chorobie, czepiającej się tak chciwie ludzi młodych, silnych i życia pełnych?
Oto ważne pytanie, które nam się niezawodnie często nasuwa; a ja odpowiadam na to ważne pytanie nieubłaganą odpowiedzią: Nie jeden z tych ojców pracujących na utrzymanie ubogiéj rodziny, nie jedna z tych młodych matek, ozdób najlepszego towarzystwa, mogliby być uratowanemi, gdyby ubogi był doświadczył staranniéjszéj pomocy, a bogaty był leczonym przez mniejszą liczbę lekarzy. I tak jest w istocie. Trudno sobie zrobić wyobrażenie o ubóstwie rodzin i domów, żyjących u nas z pracy rąk swoich; w takich domach, nie tylko nie znajdziesz ani świecy, ani papieru, pióra i atramentu do przepisania lekarstwa, ale nawet najczęściéj nie znajdziesz i rzeczy niezbędnie do życia potrzebnych: jakich takich gospodarskich sprzętów, jakiéj takiéj bielizny. Ojciec rodziny, otoczony żoną i dziećmi niechętnie idzie do szpitala, gdzie przy najlepszych staraniach i chęciach, ze strony lekarzy i administracyi, zawsze tylko rutynowo traktują się chorzy, i gdzie z powodu braku trzeźwych infirmierów, wszystko się źle wykonywa, gdy tylko zwierzchnik oko swoje odwróci od podwładnych. Więc taki ojciec rodziny chce być leczonym w mieszkaniu swojém, gdy go napadnie cho-