Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego niezagojonemi jeszcze ranami! Tak patrzył, kiedy żądał powtórnéj kaźni dla bohatera, którego sama śmierć oszczędziła! Tak się uśmiechał, kiedy rozstrzelano powtórnie męczennika Włoch!... Patrz, kochanko jego syna, całuj te ręce, pieść suknię, na któréj są jeszcze ślady krwi Savellich!
Pochwycił ją za szyję i zmusił do pocałowania portretu; wyrywała mu się i paznokciami kaleczyła jego ręce.
— Tak, macie słuszność, nędznicy! — krzyknęła, kiedy ją puścił nakoniec — ta miłość jest zbrodnią!... Więc zabierajcie mnie, czyńcie ze mną co chcecie; kupiliście mnie, jestem waszą własnością... Szatany!... Jedźmy ztąd prędzéj, zanim on powróci, bo gdybym go zobaczyła, nie ruszyłabym się ztąd; umarłabym u nóg jego!...
Va bene — rzekł łagodniéj Mariano — teraz jesteś znowu księżną Carpegna... Jedźmy, tam w Paryżu czekają nas niecierpliwie... Gdybyś pani wiedziała, jak zaszczytną przeznaczamy ci misyą!...
Zarzucił na jéj ramiona szal koronkowy i wtedy spostrzegł, że płakała.
— Nie płacz, signora, rozdzierasz mi serce! Zapewniam cię, że zobaczysz niedługo twego giovinotto.
— Nigdy! nigdy! — łkała.
— Sam ci go sprowadzę.
Ze wstrętem odwróciła się od włocha.
— Nigdy! — powtórzyła z mocą — poszukajcie sobie innego narzędzia do waszych łotrostw, ale jemu dajcie już pokój... Nie chcę go widzieć, nigdy, nigdy!...