Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

weń patrzeć zupełnie jasno i ciągnęło go w tę głąb, której skraj zobaczył.
— Czy to ty? — szepnął, spoglądając na Elę.
Wtem wydało mu się, że jej powieki drgnęły; potem poruszyły się usta i cała drgnęła. Otwarła oczy. Oczy te spotkały się z jego oczami: zrazu, jakby jeszcze nieprzytomne i niepoznające go, spojrzały nań po chwili z miłością i słodyczą zupełnie bezgraniczną. Ale w tejże samej chwili musiała sobie Ela przypomnieć, co między nimi zaszło, zamknęła bowiem powieki i twarz skurczyła się jej, jak od bólu. Rdzawicz zsunął się z jej łóżka i ukląkłszy, przycisnął usta do jej prawie zimnej ręki.
— Przebacz mi — rzekł półgłosem.
— Przebaczam — wyszeptała cicho.
Rdzawicz wstał i oddalił się ku oknu, którego storę uchylił; czuł, że ma oczy wilgotne.
— Cóż?! — spytała półgłosem Rózia, powracając z flaszeczką eteru.
— Panna Ela przyszła do siebie — odparł Rdzawicz.
— A ja zbudzjiwszy cjocję Lorcję. Zaraz tu przyjdzje.
— Bębnie nieznośny! — zatrzymało się Rdzawiczowi na wargach.
Odstąpił od okna i zawahał się; w pierwszej chwili chciał wyjść, ale potem doznał takiego uczucia, jakby popełnił coś złego i nie śmiał dotrzymać kroku wobec swojej winy, więc został.
Pani Laura, zarzuciwszy na prędce suknię i długi