Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To niech pani je weźmie i przyniesie eteru. Tylko po cichutku, żeby nikogo nie obudzić, boby się mama przelękła. I ostrożnie, niech pani czego nie podpali.
Rózia wzięła kluczyki i świecę i wyszła; domowa apteczka w Zagórzu była na dole.
Rdzawicz usiadł na łóżku obok Eli: wyglądała, jak ścięty kosą kwiat. Leżała na swojem panieńskiem łóżku, z rozplecionymi włosami, na których świeciły krople wody, z głową trochę ku ramieniu schyloną, blada, nieruchoma, pół martwa.
— Biedactwo — szepnął, czując ogromny żal tej dziewczyny.
Nachylił się nad nią i patrzał na nią, jak na coś biednego, słabego, nieszczęśliwego, co skrzywdził bardzo i nieludzko.
Potem odgarnął jej delikatnie włosy ze skroni, a potem pochylił się i przytknął jej do czoła usta. Jakaś dziwna tkliwość i serdeczność go ogarnęła, jakieś dziwne, nieznane mu, szlachetne i wysokie uczucie: pierwszy raz w życiu pocałował duszę kobiecą, nie ciało.
— Zdaje mi się też — pomyślał — że pierwszy raz w życiu mógłem pocałować kobiecą duszę...
Doznał wrażenia, jakby stał nad jakimś olbrzymim skarbem. Znikło mu zupełnie z oczu to, czy Ela jest piękna i czy są inne piękniejsze od niej; jakiś mu się otwierał świat, w którym nie był dotąd nigdy, a z którego rąbek mu uchylono. Nieprzyzwyczajonemi oczami patrzał na ten rąbek, jak przez mgłę, ale czuł, że umiałby