Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powinien pan przecież być bardzo szczęśliwy dzisiaj — odpowiedziała Ela, jakby nie śmiejąc poruszyć dłoniami, aby przynajmniej pozornie nie uświadamiać tego jemu i sobie, że są w jego uścisku.
— Niech pani mi wierzy, że prawie wolałbym był tego dyplomu nie dostać. Nie miałem komu drogiemu nawet powiedzieć o nim. Ale dlaczego pani przypuszczała, że się gniewam na panią, lub że mi pani jest niesympatyczną?
Ela schyliła głowę i wyszeptała raczej, niż powiedziała głośno:
— Być może, że zrobiłam panu wtenczas jaką przykrość...
W jej głosie, w jej postawie, w całej niej było to zupełne poddanie się jakieś, które ma kobieta tylko wtenczas, kiedy bardzo kocha, Rdzawiczowi ogień przeleciał żyły; sam sobie nie zdawał sprawy, dlaczego ukląkł przed Elą i przycisną! obie jej ręce do ust.
Ona zadrżała całem ciałem i usiłowała mu znów wyrwać dłonie, ale kiedy odjął usta i przycisnął do nich czoło, one jakby omdlały w jego rękach.
Klęczał, nie myśląc nic, nie zastanawiając się nad niczem, z tem jednem tylko uczuciem, że klęczał przed kobietą. Czuł, że bez względu na to, kto jest ta kobieta, życieby za nią dał w tej chwili, za to tylko, że jest i przy nim.
Jej zaś ręce stawały się w jego rękach coraz więcej bezwładne i jakby senne; ujął je głębiej — nie broniły się.
Wtedy powstał, puścił jedną z nich i objął oba