Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tak, ale Marya jest kobietą...
I takim samym człowiekiem jak on.
Jest więc niewinną?...
Chce użyć w życiu, tak samo, jak on...
Nagle Morski, od dłuższego czasu zajęty czemś pod stołem, puścił przed Rózią olbrzymiego bąka, na którym siedząca z czerwonego pluszu małpa na drucikach, wyprawiała podczas wirowania najkomiczniejsze ruchy.
— Przywiozłem to dla ciebie z Bostonu — wołał.
Pani Zręmbska zaś wśród śmiechu opowiedziała, że Morskiemu zdawało się, iż zapomniał tego u niej i że ten bzik chciał po to wracać.
Bąk huczał, brzęczał, kołował, aż nareszcie, uderzywszy się raz i drugi o salaterkę, upadł na bok.
Pani Twardowiecka i panna Matylda śmiały się półgębkiem, a pan Wiktor, zapomniawszy się zupełnie, pokrzykiwał:
— A to ci komika, jak Boga kocham! Co za śmieszna bestya! Muszę sobie to sprawić! Jak puszczę między dziewk...!
Umilkł, spiorunowany znowu spojrzeniami matki, siostry i brata.
Rózia jednak obraziła się; łzy zakręciły się jej w oczach i zwróciła się do Morskiego, że ona nie jest żadne dziecko, żeby się miała bawić bąkami, że nie potrzebuje ani jego, ani jego bąków, że niech się sam tem bawi, jeżeli go to bawi. Prawie jej się na płacz zebrało. Morski zaś, uszczęliwiony z efektu, jaki zrobił, tłómaczył jej, że ten bąk nietylko się kręci, ale że mo-