Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiej sytuacyi, w jakiej był, to jeszcze rozumiem, ale żeby Marynię pchąć do Kołolaskiego...
— Cóż więc miałam robić?
— Czekać. Sama pani mówi, że Marya kocha Borzewskiego więcej nerwami, niż sercem. Byłaby przetrzymała. A w tem, że pani ją nakłania do zamążpójścia dlatego, aby jej łatwo było prowadzić romans, w tem leży owa żądza pani deprawowania drugich, że zaś nadzieja zdeprawowania Maryi sprawia pani satysfakcyę, aż nadto po pani widać. Jaki cel pani ma, nie wiem. Powiem pani wprost, że najprędzej przypuszczam u pani chorobę moralną i to dla pani byłoby najlepiej: ale czy pani Maryę popycha w błoto dlatego, że pani jest chora, czy dlatego, że pani jest zła: wiem, że się to pani nie uda, bo ona nie upadnie! Albo nie pójdzie za Kołolaskiego i odwróci się od tego wszystkiego, albo jeżeli za niego teraz już i pójdzie, to nie po to, żeby być kochanką Borzewskiego na trzeci dzień po ślubie.
Rdzawicz, mówiąc, patrzał na Strzeliską i widział, że się mieniła cała z gniewu, nie wybuchnęła jednak, lecz uśmiechając się z cyniczną ironią, odparła, już widocznie, żeby go drażnić:
— Na trzeci dzień nie, bo na pierwsze dwa tygodnie wyjedzie na wieś do Kołolaskiego, więc dopiero najprędzej na trzeci tydzień. Jestem potwór moralny, prawda? Ale pan jest dziecko — dokończyła, zamieniając ironiczny uśmiech na wzgardliwe lekceważenie. — Teraz widzę, że Marynia doskonale zrobiła, zrywając z panem. Byłbyś jej pan świat zawiązał swoją parafiań-