Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

brwiami i cofniętemi na wewnątrz kątami ust, postąpił ku niej krok, wpijając w nią swoje stalowe oczy.
— Jak pani śmie tak mówić?! — ozwał się przez ściśnięte zęby. — Jak pani śmie?!
Ona jednak odzyskała w sekundzie zimną krew i wzruszywszy ramionami z efektacyą nieprzyjemnego zdziwienia, odpowiedziała:
— Widzę, że można być wielkim artystą, a przytem patrzeć na życie, jak pensyonarka.
On także opanował się: bądź co bądź, Strzeliska była kobietą i była u niego w domu. Ujął najbliższe krzesło za poręcz i rzucając się na nie, jak człowiek bardzo zmęczony, powiedział:
— Przepraszam panią, ale zrobiła mi pani ogromną przykrość. Niech się pani nie obrazi o to, co pani powiem, zaczynam jednak przypuszczać, że pani, jak ludzie bardzo zepsuci, lubuje się w deprawowaniu i deprawacyi innych.
Strzeliska przybrała smutny wyraz twarzy osoby niesłusznie krzywdzonej i odparła:
— Więc to, że uratowałam Borzewskiego od samobójstwa, albo od hańby, a Marynię od zmarnowania życia, albo od zabicia sobie opinii, nazywa pan deprawowaniem innych? Cóż miałam robić? Czekać, aż Borzewski w łeb sobie palnie, albo aż mu wytoczą proces kryminalny o sprzeniewierzenie? Wyobraź pan sobie, coby się wtedy z Marynią działo, która czy sercem, czy nerwami, ale go kocha, jego jedynego na świecie?
— Nie — przerwał Rdzawicz — że pani Borzewskiego nakłoniła do małżeństwa z Goldfeldówną w ta-